opowieści kanterberyjskie
Osnową spektaklu jest jedna z historii zawartych w tomie Opowieści kanterberyjskie czternastowiecznego autora angielskiego Geoffreya Chaucera, a mianowicie: opowieść o rycerzu, który w swojej wojaczce i wędrówkach dotarł z Palestyny aż po nasze Prusy. Epizody poważne przeplatają się w tym przedstawieniu z komicznymi, groteska współbrzmi
z refleksją metafizyczną, nad wszystkim zaś góruje ton z lekka archaiczny, podkreślony przez autentyczną muzykę z tamtych wieków. Wolfang Niklaus, główny kantor „Węgajt” i założyciel gregoriańskiej Scholi, śpiewa tu m.in. pieśń Waltera von der Vogelweide, sławnego minnesängera z XIII stulecia. Ponadto w przedstawienie wpleciono melodie ze zbioru Carmina Burana i z rękopisów francuskich XII i XIII wieku.
Tadeusz Szyłłejko
Gazeta Wyborcza 20.07.1998
reżyser:
Wacław Sobaszek
wykonawcy:
Sławomir Gostański, Maria Lubyantseva, Monika Paśnik-Petrychenko, Sergij Petrychenko, Małgorzata Dżygadło-Niklaus, Wolfgang Niklaus, Erdmute Sobaszek, Joanna Wichowska, Zofia Bartoszewicz, Grzegorz Podbiegłowski
Monika Paśnik-Petrychenko
Maria Lubyantseva
Erdmute Sobaszek
Wolfgang Niklaus
Małgorzata Dżygadło-Niklaus
Erdmute Sobaszek
Sergij Petrychenko
Wolfgang Niklaus
Monika Paśnik-Petrychenko
Mariusz Gniadek
Sergij Petrychenko
Wacław Sobaszek
Monika Paśnik-Petrychenko
OPOWIEŚCI KANTERBERYJSKIE NA DWA GŁOSY
Gawędziarstwo, bajanie jest dziś sztuką niemalże zapomnianą. Mało kto ma czas na słuchanie – bądź snucie – opowieści. Widać to zarówno w literaturze, jak i w teatrze, zwłaszcza tak zwanym offowym. Dominuje filmowy montaż, rwany, teledyskowy. Pasuje to zapewne do otaczającej nas rzeczywistości, ale czasem ma się ochotę na ucieczkę, choćby
chwilową, od wszechobecnego multimedialnego świata.
Na szczęście są jeszcze takie miejsca, gdzie czas płynie innym rytmem, gdzie spotkanie jest świętem, niespiesznie celebrowanym, gdzie opowiada się historie przede wszystkim dla ich piękna, tragicznego lub komicznego. Jednym z takich miejsc jest Teatr Wiejski „Węgajty”. Spotykają się tu mieszkańcy okolicznych wiosek, przyjezdni z
pobliskiego Olsztyna, z Polski i z zagranicy. Przyciąga ich niezwykła atmosfera – w węgajckim teatrze słucha się i opowiada tak po prostu, albo – aż tak.
Szukając ciekawych wątków narracyjnych Wacław Sobaszek, kierownik zespołu, dotarł do wspaniałej skarbnicy "Opowieści kanterberyjskich" Geoffreya Chaucera i wyreżyserował na ich kanwie przedstawienie pod tym samym tytułem. Premiera odbyła się ponad trzy lata temu, ale spektakl zmienił się parokrotnie, obecny skład zespołu aktorskiego jest inny od pierwotnego. Opowiadane historie są jednak te same. Za główny wątek posłużyła Opowieść Rycerza, inkrustowana fragmentami trzech innych. (Wśród nich duże znaczenie dla „Węgajt” ma Opowieść o trzech hultajach, której bardzo podobną wersję zespół odkrył wśród nagrań archiwalnych z terenów Warmii i Mazur. Podobną baśń usłyszał od starego bajarza z
Suwalszczyzny. Ten zbieg okoliczności ustanowił szczególną więź między średniowieczną Anglią, a polską kulturą tradycyjną, stanowiącą podstawowy przedmiot zainteresowań „Węgajt”.)
Aktorzy, niczym wytrawni bajarze, mocą sposobu wypowiadania tekstu kreują przed publicznością atmosferę wieczoru na średniowiecznym dworze. Mamy wrażenie, że oto przybyła wędrowna trupa. Żeby nas rozbawić, inscenizuje historyjkę o kogucie Chanteclairze i kurce Pertelocie, wprowadza trochę frywolności wraz z postacią żony, co miała pięciu mężów, ku przestrodze opowiada baśń o trzech hultajach, zaś dzieje księżniczki Emeliji i jej dwóch nieszczęsnych zalotników,
rycerzy uwięzionych w wieży, mają wzruszyć i napełnić nas zadumą. W Opowieściach, jak zawsze w „Węgajtach”, wykorzystano wykonywane na żywo pieśni i muzykę, pojawiają się też tańce średniowieczne oraz stylizowane, jak na przykład scena walki, gdzie miecze zostały zastąpione przez drewniane pałki (jedna z piękniejszych scen spektaklu). Podobnie też, jak we wcześniejszej Gospodzie ku Wiecznemu Pokojowi, można tu odnaleźć nawiązania, w niektórych scenicznych obrazach, do malarstwa Hieronima Boscha. W jednym z wywiadów Wacław Sobaszek wspomniał, że „Chaucer miał zadatki na dramatopisarza. Mimo, że wówczas teatr klasyczny, ten elżbietański, jeszcze nie istniał, Chaucer był prekursorem Szekspira”. Okazuje się, że nie tylko on to dzisiaj dostrzega. Dzieło Chaucera zainspirowało też teatr ze Szkocji, który znalazł do pisarza inny klucz. Grupa Best Kept Secret, bo o niej mowa, kilkakrotnie gościła w Polsce na zaproszenie „Węgajt” (między innymi brała udział w ubiegłorocznej wyprawie alilujkowej do Dziadówka
na Suwalszczyźnie, teatry nawiązały „współpracę warsztatową”). Tym razem powodem wizyty był wspólny pokaz obu przedstawień, noszących ten sam tytuł, choć wykorzystujących inne wątki z Chaucerowskiego zbioru. Prezentacja odbyła się 23 lipca zeszłego roku, w Regionalnym Ośrodku Kultury w Olsztynie.
Na szkocki spektakl składają się Opowieść Młynarza i Opowieść Cieśli. W programie czytamy: „W czasie, w którym powstały Opowieści kanterberyjskie, cieśli i młynarzy dzieliła odwieczna nienawiść. Nieprzypadkowo zatem poproszony o opowieść Cieśla obiera sobie za przedmiot złośliwej opowiastki Młynarza, Młynarz zaś z kolei odpłaca mu się jeszcze bardziej kąśliwą historią”. Historie mają charakter rubaszny i pieprzny. Scenerią jest więc raczej wiejska gospoda niż dwór, aktorzy używają innych środków aniżeli „Węgajty” – to komedianci, wesołkowie, występujący po wsiach i miasteczkach ku uciesze gawiedzi. Celem nadrzędnym jest pozyskanie śmiechu widowni. Dwóch aktorów, Trev
Hill i Alistair Edwards (towarzyszy im jeszcze dwoje muzyków, Katryn Edwards i Andy Keane, którzy również co jakiś czas puszczają oko do widzów) prześcigają się w gagach. Popisują się perfekcyjnym warsztatem: stosują chwyty rodem z commedia dell’arte, żonglują rolami, postacie przedstawiają parodystycznie, przejście od jednego do drugiego charakteru akcentują zmianą kapelusza, sposobu mówienia, czasem poruszania się, niekiedy przywdziewają maski, robiące wrażenie
skleconych naprędce z tego, co było pod ręką. Choć staroangielski tekst podawany był z tak zawrotną prędkością, że nie do końca zrozumiały był dla publiczności – siła wyrazu komicznego była na tyle wielka, ze wszyscy zanosili się od śmiechu, odzywały się też spontaniczne burze oklasków.
Najpoważniejszym mankamentem tego wieczoru, powodującym kolejne, był wygląd sali w olsztyńskim Regionalnym Ośrodku Kultury. Kiedyś była to zwykła, neutralna sala koncertowo-teatralna. Niedawno przeprowadzony remont, w który włożono poważne środki finansowe, zmienił ją całkowicie. Wymalowana na niebiesko i przyozdobiona w agresywny sposób,
jest w stanie zdominować wszystko, cokolwiek będzie tam prezentowane. Dla „Węgajt” to miejsce gry okazało się nie najszczęśliwsze. Nie udało się wyczarować magicznej atmosfery, obecne dokoła kicz i zły smak odwracały uwagę.
Opowieści kanterberyskie Teatru Wiejskiego grane były już w wielu miejscach w Polsce i za granicą, najlepiej jednak brzmią w węgajckiej stodole-teatrze – drewnianej sali, z podwyższonym stropem, o świetnej akustyce, gdzie nie potrzebują reflektorów, które na wyjeździe mogłyby pomóc w stworzeniu neutralnej przestrzeni gry i w osiągnięciu
zamierzonego efektu. Rodzi się dylemat, jak grać: tylko u siebie czy przyjmować zaproszenia do innych miejsc? Wiadomo, że opcja druga musi zwyciężyć. Trzeba jednak nie ustawać w szukaniu trzeciego wyjścia.
Magda Grudzińska
The Miller’s Tale - monodram wg Opowieści kanterberyjskich Chaucera
autor - Trev Hill
Treść:
Stary cieśla ma piękną, młodą żonę. Żona ma dwóch zalotników, Nicholasa i Absaloma. Student Nicholas obmyśla plan: opowiada cieśli, że szykuje się nowy potop, i że należy zbudować trzy obszerne cebry, w których on sam, jego żona i Nicholas uratują się przed falami powodzi.
Łatwowierny mąż przystaje na plan. Gdy praca jest już skończona, wszyscy troje zawisają u powały w swoich cebrach, czekając na potop. Cieśla zostaje poinstruowany, że na okrzyk „woda!” ma odciąć swoją kadź, by bezpiecznie wznieść się na powierzchnię wód. Kiedy cieśla zasypia, młodzi rozpoczynają miłosne igraszki.
Absalom, który również usycha z miłości, przychodzi by porozmawiać ze swą ukochaną choćby przez płot. Przywitany zostaje jednak nie przez bogdankę, lecz Nicholasa, który ją udaje...
Trev Hill – absolwent uniwersytetów w Glasgow, Belfaście i Edynburgu, jako człowiek teatru ma wiele twarzy: jest śpiewakiem, bębniarzem-bodhranistą, muzykiem ulicznym, lalkarzem, reżyserem. Przyjechał do Polski w roku 1998 z zespołem Best Kept Sekret, od roku 1999 pracuje w Projekcie Terenowym Teatru Węgajty, współtworzył spektakl „Kalevala – fragmenty niepisane”.
Działał również w „Tratwie”, „Borussii”, obecnie w Stowarzyszeniu „Nasza wieś” we Frączkach.
do góry